Franciszek Starowieyski jest jednym z najbardziej znanych i cenionych polskich twórców drugiej połowy XX wieku. Pochodzący z arystokratycznej rodziny, w czasach Polski ludowej przyjął pseudonim „Byk”, by nie ujawniać swego szlacheckiego pochodzenia. W hołdzie czasom gdy jego rodzina należała do elity kraju, datuje swoje obrazy od cyfry 16, znaczącej, że sytuuje je w okresie baroku, w którym sam chciałby żyć. Twórca wspaniałych, wielkich pasteli i olei o niesamowitej atmosferze, pełnej ruchu, siły i seksu, z obsesyjnym motywem wielkich, jędrnych piersi kobiecych, jest jednocześnie jednym z najwybitniejszych polskich twórców plakatów filmowych i teatralnych.
Miałem zaszczyt wystawiać jego prace w mojej realnej galerii w Paryżu, gdy takową jeszcze posiadałem, i jestem jego wielkim admiratorem i kolekcjonerem, dumnym z posiadania szeregu obrazów, które stworzył. Tak jak Beksiński i Stasys jest obiektem częstych napadów ze strony krytyki , służalczo oddanej „nowatorskim trendom” i „dzielnej awangardzie”. Bo sam oczywiście awangardą gardzi z tej prostej przyczyny, że jest wielkim i autentycznym artystą, a nie drobnym wypierdkiem jakich pełno w Zamku Ujazdowskim, w Centrum Pompidou czy w MoMA, a których promują domy aukcyjne i sprzedajni dziennikarze. Bardzo schorowany, praktycznie przestał już malować z wyjątkiem małych formatów.
|
|