język | wybór strony | obecna wystawa | byłe wystawy | nowości |
forum | księga gości | o galerii | o właścicielu galerii | linki | logowanie | kontakt |
22.02.2012, 11:49
W zwiazku z siodma rocznica smierci Mistrza, jeden z jego fanow podeslal mi niniejszy tekst o okolicznosciach w jakich nastapila. Poniewaz znam je doskonale, moge zareczyc ze artykul jest dokladny i wiarygodny. Otoz wielu milosnikow Beksinskiego zna owe okolicznosci tylko powierzchownie i chcialoby poznac je glebiej. Totez publikuje artykul ponizej
Mord w "twierdzy". Śmierć polskiego artysty 17 lut, 14:48 Joanna Zajączkowska / Onet Zdzisław Beksiński, Znany artysta został bestialsko zamordowany w kilka godzin po tym, jak ukończył swoje najnowsze dzieło. - Nie bał się śmierci, tylko cierpienia – mówili jego przyjaciele. Było wiele tropów, ale prawda okazała się przerażająca. "Nie bał się śmierci, tylko cierpienia" tak o jednym z najbardziej znanych polskich artystów za granicą mówili przyjaciele. Zdzisław Beksiński - wybitny malarz, fotograf, rysownik, rzeźbiarz - jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci współczesnej sztuki. Stworzył własny, niepowtarzalny styl - jego twórczość odwoływała się do mrocznych rejonów wyobraźni i wywoływała skrajne reakcje, od zachwytu po negację. Malował sceny o charakterze makabrycznym, w których powtarzały się takie motywy jak czaszki, szkielety, rozkład ciał, ukrzyżowania, turpistyczna erotyka. Groza śmierci, destrukcji, przerażającej samotności była tu nieustannie obecna. Jego obrazy pokazywane były w prestiżowych galeriach na całym świecie, m. in. we Włoszech, Niemczech, Francji, Belgii. Zdzisław Beksiński jako jedyny Europejczyk ma stałą ekspozycję w muzeum sztuki w japońskiej Osace. Tajemnicza śmierć malarza 21 lutego 2005 r. kilka godzin po tym, jak skończył swój najnowszy obraz, wywołała falę spekulacji. Pojawiły się sugestie, że artysta, który w swojej sztuce często podejmował temat śmierci, sam ją teraz sprowokował. Prawda okazała się przerażająca. Mord w "twierdzy" Poniedziałek 21 lutego 2005 r., pierwszy niepokojący sygnał od 76-letniego malarza odebrał ok. godziny 21.20 Krzysztof K. Mężczyzna od 10 lat wykonywał dla Zdzisława Beksińskiego prace remontowe oraz sporadycznie robił zakupy. Tragicznego wieczoru nie zdążył odebrać telefonu od artysty (był wtedy w łazience). Później próbował oddzwonić, ale Beksiński już nie odbierał. Krzysztof K. uznał zaistniałą sytuację za niepokojącą. Dotychczas Beksiński zawsze zostawiał wiadomość, co więcej malarz nie miał w zwyczaju, by o tej porze dzwonić do K. Niezwłocznie Krzysztof K. zawiadomił rodzinę artysty. Około godz. 23.00 Krzysztof K. razem z kuzynami Beksińskiego zjawili się pod mieszkaniem malarza na warszawskim Mokotowie. Drzwi były zamknięte. Dzwonili do mieszkania, na komórkę ale nikt nie reagował. W końcu postanowili przebić młotkiem kruchą, gipsowo - kartonową ścianę do mieszkania. Przez wykuty w ścianie otwór wczołgali się do apartamentu, w przedpokoju zauwazyli mokrą podłogę. Później zaczęli rozglądać się po mieszkaniu. Nigdzie nie było artysty. W końcu Krzysztof K. zajrzał na balkon. Widok, który tam ujrzał był makabryczny. Na balkonie leżały zwłoki malarza w kałuży krwi. Na ciele denata widoczne były liczne rany cięte. Niezwłocznie wezwano policję. W apartamencie nie stwierdzono żadnych śladów włamania czy plądrowania. W toku oględzin ustalono, że z mieszkania zginęły tylko dokumenty i klucze. To sugerowało, że tłem zabójstwa nie była kradzież. W sprawie pojawiło się kilka wersji. Ze względu na to, że Beksiński był typem samotnika i większość czasu spędzał w swoim mieszkaniu przypominającym twierdzę (przed pancernymi drzwiami miał zamontowaną wideokamerę, całe mieszkanie miało liczne zabezpieczenia przed włamaniem) śledczy podejrzewali, że sprawcą musi być ktoś z kręgu znajomych malarza. Brano pod uwagę motyw osobisty zbrodni. Śledczy nie wykluczali też, że mogło dojść do brutalnej sprzeczki z jakimś nabywcą obrazu na tle finansowym. Poza tym w sprawie pojawiła się hipoteza o skomplikowanym samobójstwie pozorowanym na zabójstwo. 31 grudnia 1999 r. samobójstwo popełnił jedyny syn malarza, Tomasz Beksiński. Zdzisław Beksiński jako pierwszy znalazł zwłoki syna. Teraz tragiczna i tajemnicza śmierć wybitnego malarza w jakiś sposób dopełniła mroczną aurę jego sztuki. W kręgu podejrzeń Do wyjaśnienia sprawy śmierci Zdzisława Beksińskiego została powołana specjalna grupa policjantów z wydziału do walki z terrorem kryminalnym Komendy Stołecznej Policji. Śledczy analizowali ostatnie dni artysty. Badano bilingi telefoniczne, wysłane e-maile. W kręgu zainteresowania policji było około kilkadziesiąt osób, w większości znajomych Beksińskiego. Dwa dni po morderstwie, w środę wieczorem, policja zatrzymała trzech mężczyzn - Krzysztofa K., który pierwszy odkrył zwłoki Beksińskiego, jego syna Roberta K. oraz Łukasza K. W trakcie przesłuchań 19-letni Robert K. i jego 16-letni kuzyn Łukasz K. wyjaśnili okoliczności śmierci Zdzisława Beksińskiego. Pomysłodawcą zbrodni był Robert K., który od dziecka znał malarza. Beksiński od lat dawał zarobić całej rodzinie K. - przy oprawie obrazów, remontach. Robert K. wyjaśniał śledczym, że przyszedł do mieszkania artysty, bo chciał od niego pożyczyć pieniądze. Beksiński był człowiekiem majętnym i dużą ilość gotówki przechowywał w swoim mieszkaniu. Na spotkanie z malarzem Robert K. zabrał nóż - był przygotowany na to, że w razie odmowy zabije artystę. Beksiński wpuścił Roberta K. do mieszkania, tylko dlatego, że go znał. Kiedy usłyszał żądania 19-latka, niedoszłego maturzysty, odmówił pożyczki, a ponadto zagroził, że powie o wszystkim jego ojcu - Krzysztofowi K. Kiedy zaczął do niego dzwonić, chłopak pchnął Beksińskiego nożem,17 razy. W czasie morderstwa nie było w mieszkaniu Łukasza K., stał na czatach na klatce schodowej. Po wszystkim Robert K. zadzwonił do niego. Razem zacierali ślady, zmywali podłogę, później wynieśli ciało malarza na balkon. Z mieszkania ukradli dwa aparaty cyfrowe i 100 płyt CD -wszystko o wartości ok. 3 tys. zł. Później sprawcy zamknęli drzwi mieszkania na klucz. W trakcie śledztwa mężczyźni nie potrafili wyjaśnić funkcjonariuszom na co chcieli wydać skradzione pieniądze. Z ustaleń śledczych wynikało, że Robert K. wcześniej już dopuszczał się drobnych kradzieży w mieszkaniu artysty. W jego rodzinnym domu w Wołominie funkcjonariusze znaleźli ubrania ze śladami krwi, skradzione dwa aparaty fotograficzne oraz nóż - narzędzie, którym dokonano okrutnego mordu. Oskarżeni to wrażliwi chłopcy 1 czerwca 2006 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces Roberta K. i Łukasza K. Prokurator oskarżył Roberta K. o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, a jego wspólnika, Łukasza K. o pomoc dokonaniu w zbrodni. W trakcie rozprawy oskarżeni przyznali się do winy. Przed sądem powołani w sprawie świadkowie zeznawali, że obaj oskarżeni to "spokojni, grzeczni i wrażliwi chłopcy". Robert K. i jego kuzyn pochodzili z dobrych, katolickich rodzin. Nauczycielki Łukasza K. stwierdziły, że chłopak był bardzo wrażliwy i przyjaźnił się z najlepszymi uczniami w klasie. Po zatrzymaniu Łukasz miał napisać do szkoły list, w którym "przeprosił całe grono pedagogiczne za to, co zrobił". Obrona Łukasza K. wnioskowała o uniewinnienie klienta. Przed sądem Łukasz K. twierdził, że wsiadł do samochodu Roberta K. "dla towarzystwa", myślał, że kuzyn jedzie do dziewczyny (tak Robert K. mówił też w domu). Później Łukasz K. pomógł zabójcy ze strachu - kuzyn miał bowiem grozić, że jeśli wszystko się wyda, razem trafią do więzienia. Z kolei adwokat Roberta K. twierdził, że jego klient w działał sytuacji stresowej. Chciał pożyczyć od Beksińskiego pieniądze na spłatę pożyczki, którą winny był szantażystom. Według obrony Robert K. miał pożyczyć na dyskotece 200 zł, a bandyci zażądali od niego 10 tys. zł. - Pobili go, grozili, że zrobią krzywdę jego siostrom. Chłopak bał się ojca, dlatego bez jego wiedzy chciał pożyczyć pieniądze od Beksińskiego - twierdził adwokat Roberta K. - Do tragedii doszło, gdy artysta oburzony propozycją chłopca, chciał zadzwonić do jego ojca. Przed sądem zeznania składał ojciec oskarżonego Roberta K, który jako pierwszy znalazł zwłoki artysty. Krzysztof K. zeznał, że syn był zawsze dzieckiem spokojnym, grzecznym, nie sprawiał problemów. Potwierdził, że od wielu lat znał malarza - wielokrotnie pracował dla niego wykonując prace remontowe, a jego żona sprzątała mieszkanie artysty. Kilkakrotnie zabierali do mieszkania Beksińskiego syna Roberta. W trakcie procesu zostało ujawnione, że Zdzisław Beksiński pożyczył kilkadziesiąt tysięcy złotych Krzysztofowi K. na zakup nowego samochodu. Później Krzysztof K. razem z żoną odrabiali dług pracując dla Beksińskiego. On wykonywał drobne prace remontowe, ona sprzątała mieszkanie (za cztery godziny pracy liczyła sobie 200 zł w ramach spłaty długu + 50 zł za taksówkę do Wołomina). W trakcie rozprawy jeden z długoletnich znajomych zamordowanego artysty zeznał, że Beksiński skarżył mu się, iż z jego mieszkania - po wizytach Roberta K. - giną pieniądze, sumy po 100-200 zł. W ostatnim słowie obaj oskarżeni wyrazili skruchę. Wyrok 9 listopada 2006 r. warszawski sąd okręgowy wydał wyrok ws. oskarżonych o zabójstwo Zdzisława Beksińskiego. Robert K. został skazany na 25 lat więzienia, Łukasz K. za pomaganie mu w tej zbrodni został skazany na 5 lat więzienia. - Nie ma wątpliwości, że zabójstwa Zdzisława Beksińskiego dokonał Robert K., bo wielokrotnie przyznawał się do tego czynu - podkreślał przewodniczący składu sędziowskiego Marek Walczak. - Wątpliwości może budzić wina kuzyna zabójcy, Łukasza K.. Kwestia tego, czy pomagał w zbrodni, uzależniona jest od tego czy wiedział, co planuje Robert K. Ponieważ wyjaśnienia kuzynów były różne - sąd dał wiarę Robertowi K., uznając, że Łukasz K. wiedział o jego planach. Z jego pierwszych zeznań wynikało, że jadą zabić Beksińskiego - mówił sędzia Walczak. Obaj skazani wnieśli apelację od wyroku. 16 maja 2007 roku sąd utrzymał w mocy wyrok sądu I instancji. W Muzeum Historycznym w Sanoku (Podkarpackie) powstaje stała Galeria Zdzisława Beksińskiego, gdzie będzie można zobaczyć jego prace.
23.02.2012, 13:00
bruno b
Szanowny Panie Piotrze,
pare chwil temu przeczytałem w gazecie ,ze w Sanoku W muzeum w Sanoku, zrekonstruowali pracownię Zdzisława Beksińskiego. podaję link strony http://kultura.dziennik.pl/galeria/380517,1,w-muzeum-w-sanoku-zrekonstruowali-pracownie-zdzislawa-beksinskiego-galeria-zdjec.html . Mam fotki z tej gazety ,ale nie mogę wejśc na "kontakt" ? Bardzo serdecznie pozdrawiam Pana ,wdzięczny Bruno 02.03.2012, 13:30 A. Nehring
Szanowny Panie Piotrze,
muszę przyznać że jestem ostatnio mile zaskoczony nowościami w pańskiej stronie.. Opowiadania, tło muzyczne i ten artykuł to prawdziwe rarytasy dla fanów Zdzisława. Chciałem zapytać, czy nie zdobył Pan jakiś materiałów filmowych o Beksińskim. Nie chodzi mi o '’zapiski’’ z wystaw lecz o coś bezpośrednio związanego z naszym artystą … Na jednym z filmów Zdzisław mówi, że ‘’ kameruje wszystko co się rusza’’. Gdyby tak udostępnić jeszcze kilka z tych materiałów (jeżeli jeszcze jakieś są)…. |
|
język | wybór strony | obecna wystawa | byłe wystawy | nowości |
forum | księga gości | o galerii | o właścicielu galerii | linki | logowanie | webmaster | kontakt |